Sari Peltoniemi, "Koci taksówkarz"

Sari Peltoniemi zdobyła już serce niejednego fińskiego, niemieckiego, japońskiego i polskiego czytelnika opowiastką o Groszce, urokliwej suczce, która wymarzyła sobie posiadanie własnego ludziątka („Groszka. Piesek, który chciał mieć dziewczynkę” wyd. WAB, tłum. Iwony Kosmowskiej). Po książce, która sama w sobie jest pomnikiem ku czci społeczeństwa psiego, nadszedł czas na pozycję z kotem w roli głównej. Jeśli Groszka chwyciła za serce psiarzy (i nie tylko), to „Koci taksówkarz” z całą pewnością rozkocha w sobie kociarzy (i nie tylko). Niewątpliwie jest to pozycja, którą można odczytać jako laurkę powstałą ku czci kotów. Nie należy jednak zakładać, że „Koci taksówkarz”, wspólne dzieło Peltoniemi i Kallio, to ciąg dalszy jakiegoś cyklu opiewającego wyższość zwierząt nad ludzkością. Najnowsza pozycja Sari Peltoniemi to rzecz absolutnie od „Groszki...” niezależna – choć równie czarująca.


Tym razem głównym bohaterem jest dziewięcioletni Juho, całkiem zwyczajny chłopiec, pochodzący z niczym niewyróżniającej się rodziny. Juho ma miłych rodziców, młodszego brata i psa. Jest może odrobinę za niski, ale poza tym absolutnie niczym się nie wyróżnia. Chodzi do szkoły, odrabia lekcje, czasem trochę się nudzi, a czasem zdarza mu się podkradać jabłka z sadu pewnej starszej pani. 

Książkę otwiera scena najzwyklejsza na świecie: mały chłopiec buszujący po sadzie sąsiadki, w oknie kot. Tyle że kot na widok Juhy zaczyna dziwnie popiskiwać, a starsza pani na owo miauczenie reaguje natychmiastowym „Co mówisz, Domino? Kto tam jest?”. Owszem, zwróciła się do kota. I, co więcej, kot jej odpowiedział. Juho, choć bardzo by chciał, nie zdoła uciec z ogrodu, trafi na przesłuchanie i będzie zmuszony odpowiedzieć na szereg niewygodnych pytań. Po jednej stronie on, podglądacz i złodziejaszek, po drugiej stronie starsza pani o imieniu Sirkka i przerażające koty. Kotów jest w sumie aż siedem: łakomczuszka Różyczka, indywidualista Kauko, wiecznie skłócone bliźniaki Irma i Jorma, najmłodszy ze wszystkich Jupiter oraz Louhi, matka całej szóstki. (Louhi ma imię rodem z Kalevali).

Koty w pierwszym zderzeniu wydają się przerażające: pomiaukują jeden przez drugiego i – jak tłumaczy ich bezładną „gadaninę” staruszka – zamierzają wymierzyć chłopcu okrutną karę. Juho zdoła ostatecznie wyjść z babcinej kuchni bez szwanku, ale będzie do niej powracał regularnie. Otrzyma Specjalne Zadanie, a w chwili, gdy uda mu się zdobyć zaufanie kotów, on także nauczy się ich języka.

Zadanie Juhy wydaje się absurdalne. Otóż ma on… zamienić się w kociego taksówkarza i pomóc kotom w znalezieniu odpowiedniego fachowca do drobnych napraw i nadzorowania domu. Taka jest wersja oficjalna. W wersji nieoficjalnej, o której staruszce nic nie wiadomo, chodzi o znalezienie kogoś więcej niż tylko pana od remontów. Zdaniem kotów Sirkka zdecydowanie potrzebuje nowego męża – porządnego samca, który sprawi, że osamotniona wdowa znów zacznie się uśmiechać.

Tak oto rozpoczyna się przygoda Juhy. Już w następny weekend chłopiec wsiada na rower, pakuje do koszyczka pierwszego pasażera – kotkę Louhi – i zawozi ją na kraniec miasta, bo tam najłatwiej o porządnego kandydata. Louhi ma tydzień na wypełnienie misji, a gdy nadchodzi kolejna sobota, Juho odbywa tę samą trasę. Niestety okazuje się, że znalezienie mężczyzny, który byłby samotny, chętny do pomocy, znał się na kotach i, przede wszystkim, wzbudził zaufanie samej Louhi, wcale nie jest takie proste. Mauno jest wprawdzie człowiekiem o wielkim sercu, ale nie ma własnego domu, czy umiałby więc zadbać o dom Sirkki? W następny weekend nadchodzi czas na Kauko. Ale i jemu nie udaje się znaleźć „samca” dla Sirkki. Rauno byłby idealny, gdyby nie fakt, że jako kierowca ciężarówki musi od czasu do czasu odbywać długie podróże.

Fabuła tej książeczki obraca się wokół cotygodniowych wypraw rowerowych Juhy. „Koci taksówkarz” regularnie zawozi i odwozi. Kolejne koty trafiają do koszyka, kolejni kandydaci zostają odrzuceni przez surowych jurorów. Po drodze oczywiście musi się wydarzyć mnóstwo perypetii: a to Juho niespodziewanie się rozchoruje, a to zaatakuje go w parku banda starszych chłopaków, a to jeden z kotów nie stawi się na umówionym miejscu i ślad po nim zaginie… Kłopoty sprawia również dociekliwa mama i fakt, że o kociej tajemnicy nie można nikomu opowiedzieć. W którymś momencie chłopcu zacznie dotrzymywać towarzystwa starsza koleżanka, która ma dziwne imię, dziwnie się ubiera (jest punkiem) i, cóż, nie da się ukryć, że bardzo się naszemu bohaterowi spodoba… Koniec końców Juho łapie się na tym, że mimo wszystko bardzo lubi te wstrętne kociska, które bezczelnie go wykorzystują, a potencjalny kandydat na męża Sirkki okazuje się mieszkać bliżej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Do końca jednak nie wiadomo, czy Sirkka i on zdecydują się na jakiekolwiek śluby. Najpierw ważniejsze jest wspólne świętowanie. Bo z okazji przyjścia na świat kolejnych kociąt należy urządzić przyjęcie nad przyjęciami i zaprosić na nie wszystkich „kandydatów” i przyjaciół!

Bardzo możliwe, że wszystko skończy się dobrze. Jeden z kandydatów, Johannes, na pewno będzie mógł hodować róże w babcinym ogrodzie – w bloku by mu się to nie udało. Bezdomny Mauno będzie mógł mieszkać przez zimę w budynku gospodarczym. Niewykluczone, że dzięki Raunowi, kierowcy ciężarówki, Juho wraz z przyjaciółką pojedzie na wakacje do Włoch. Ale na razie – jak kończy swą książkę Peltoniemi – trwa przyjęcie.                            

To też wielki plus „Kociej taksówki”. To książka z serii „ulubione lektury szczęśliwego dzieciństwa”, ale nie jest przesłodzona. Wszystko kończy się szczęśliwie, a jednak nawet najbardziej wybredny dorosły czytelnik nie ma po lekturze wrażenia cukierkowatości.

Inne zalety można wymienić ciurkiem: „Kocia taksówka” jest napisana błyskotliwie i wciąga. Budzi żywe emocje, na przemian rozśmiesza i rozczula. Choć jest adresowana głównie do czytelników w wieku Juhy, zainteresuje również znacznie młodszych i zdecydowanie starszych. Nie omija trudnych tematów: gdzie zaczyna się kłamstwo? Jak rodzić sobie z mobbingiem i kompleksami? Czy możliwa jest przyjaźń między chłopcem a starszą dziewczynką? Czy wypada cieszyć się z pieniędzy, jeśli nie ma się ich zbyt wiele? Peltoniemi nikogo nie idealizuje ani nie szufladkuje. Jest głęboko humanistyczna, dostrzegając człowieka zarówno w przedstawicielach subkultur młodzieżowych, jak i w bezdomnych. A przy tym wszystkim nie poucza, nie moralizuje, tylko z właściwym sobie wdziękiem opowiada wciągającą historię. Zresztą oddajmy głos innym recenzentom:

„Koci taksówkarz” Sari Peltoniemi ma w sobie coś staroświeckiego w najlepszym tego słowa znaczeniu: przede wszystkim opowiada sympatyczną historię i czyni to w sposób wyborny. Wystarczy trochę się przyjrzeć fabule, by odkryć, na czym polega tajemnica najlepszych pomysłów: są proste, wyraziste i właśnie dlatego jedyne w swoim rodzaju. Czytając „Kociego taksówkarza” zrozumiałem, że właśnie taką książkę chciałbym napisać... ale bym nie potrafił. Coś w tym jest, że zaledwie dwa dni po zakończeniu tej lektury w naszym domu odbyła się następująca rozmowa:
Mama: Tata wróci dziś późno. Co będziemy czytać?
Córka: Jeszcze raz „Kociego taksówkarza”!
Pisarz Jukka Laajarinne na blogu: http://laajis.wordpress.com

Do mocnych stron Peltoniemi należy umiejętność tworzenia przejrzystej fabuły i takich zwrotów akcji, że wydarzenia zdają się następować jedno po drugim same z siebie. Widoczne jest to zwłaszcza w „Kociem taksówkarzu”. W tej powieści przenikają się rzeczywistość, baśń i wyobraźnia, tworząc urokliwą całość, która na dodatek od początku do końca wydaje się całkowicie prawdopodobna.
Annika Eronen, „Lempäälän-Vesilahden Sanomat”, 21.10.2010

Stanowczo za mało ukazuje się książek równie bezpretensjonalnych jak „Koci taksówkarz” Sari Peltoniemi. (...) Jej urok tkwi w rytmie, łagodnym i przyjaznym dziecku. Rzadko kiedy mamy w literaturze dziecięcej do czynienia z równie dużą dawką empatii i poczuciem wspólnoty. (...) „Postrzępiona” kreska Liisy Kallio przydaje kocim bohaterom charyzmy.
Päivi Heikkilä-Halttunen, „Helsingin Sanomat”, 1.11.2010

Tytuł oryginału: Kissataksi
Tłum. Bożena Kojro
wyd. Wilga, 2013, 164 s.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Hanna Marjut Marttila, Cięcie!

Noora Kunnas, „Kopnięta brygada i szafa strachów”

Maisa Tonteri i Virpi Talvitie, „Dwa gniazda Wiewiórki Wiórki”