Posty

Wyświetlanie postów z 2016

Kreetta Onkeli, Książka o chłopcu, który stracił pamięć

Obraz
Dobra książka otwiera oczy. Wzrusza, rozśmiesza, intryguje, każe się zatrzymać, nie pozwala się zatrzymać albo wszystko to naraz. Trafia do wybrednych moli książkowych, uderza jak obuch w początkujących czytelników – albo jedno i drugie. Dobra książka pozostaje w głowie dłużej niż w rękach lub na ekranie. Do dobrej książki chce się wracać mimo istnienia innych dobrych książek. Jeśli wrócisz, mimo wszystko, a książka nadal spełnia powyższe wymogi, mam śmiałość nazwać ją bardzo dobrą. „Książka o chłopcu, który stracił pamięć” jest bardzo dobra. Z punktu widzenia tłumaczki dodam jeszcze jedno rozpoznawalne kryterium bardzo dobrej książki: czyta się ją z góry i/lub pod górkę, tłumaczy zawsze pod górę. Jakkolwiek pokrętnie to brzmi. Poniżej próbka powstała w wielkich trudach: Do tej pory Arto patrzył w górę. Teraz postanowił, że będzie utrzymywał wzrok na swojej wysokości. Na placu za Szklanym Pałacem nie było dzieci. Jedyne oczy będące na poziomie jego oczu, spogląda

Markus Majaluoma, cykl: Hulda i Jalmari

Obraz
Tym razem o wyborze książki, a właściwie cyklu książeczek do bloga, zdecydowała moja córka, nie ja. Bo ja, owszem, polubiłam, ale poprzestałabym, gdybym mogła, na jednej lekturze. Tymczasem od prawie tygodnia czytamy co wieczór po kilka-kilkanaście razy. (Czytanie polega zaś na symultanicznym tłumaczeniu na język polski, bo z zasady czytam małej wyłącznie po polsku). Rzecz o książeczkach obrazkowych znanego juz w Polsce i wspomnianego tu wcześniej Markusa Majaluomy o Huldzie i jej tacie Jalmarim. Znamienne, że tata nie funkcjonuje tu jako tata, tatuś ani ojciec, lecz jako Jalmari właśnie. Hulda zaś, podobnie jak Anna Maria ze znanego u nas cyklu „Tato!”, nie rozstaje się ze smoczkiem i niewiele mówi, (a jeśli już, to uroczo sepleni), za to – działa. A to przyozdobi kapelusz obcej pani rybą, a to zakopie tatę w piasku, a to wyleje na niego wodę z wazonu... Moją córkę te opowieści (lub raczej: opowiastki) nieodmiennie rozśmieszają. Rozśmiesza również Jalmari, który pedałuje po plaży

Réka Király, „Mała duża historia o jutrze” & Timo Parvela i Virpi Talvitie, „Karuzela”

Obraz
Oto świeżynka z Polski: W Finlandii książka ukazała się już w 2013 roku, ale przyznaję, że tym razem znam tylko tłumaczenie, które dopiero jakiś czas temu opuściło drukarnię. Wiem jednak od autorki tłumaczenia, Doroty Kyntäji, że w oryginale mamy do czynienia z historyjką napisaną prozą, podczas gdy polscy czytelnicy czytają opowieść wierszowaną. Zadanie przełożenia z prozy na rymowanki godne jest podziwu: my, wychowankowie Brzechwy i Tuwima, mamy na tym polu wysokie oczekiwania. Muszę jednak przyznać, że pomimo drobnych niedociągnięć (które powinna była wyłapać korekta) tłumaczenie jest naprawdę świetne. Mój ulubiony fragment: Spójrz na Zaąca, tego wesołka. To podskok zrobi, to znów fikołka. Szalik założył, chociaż jest w futrze. Sowa zaś myśli. Myśli o JUTRZE. Fragment ów napisałam z pamięci, ponieważ książkę przeczytałam dziś wielokrotnie. Najpierw z ciekawości. Potem, żeby jeszcze pomyśleć, o czym dokładniej napiszę na blogu (bo już wiedziałam, że książka trafi n

Kira Poutanen, "Cudowne morze"

Obraz
Cudowne morze. Cudowna książka. Już lata temu próbowałam namówić na nią wydawców, ale dotychczas nikt się nie skusił. Może temat anoreksji jest już przebrzmiały? Może książek o anoreksji jest wystarczająco wiele? Z drugiej strony „Cudowne morze” Kiry Poutanen to znacznie więcej niż zapis problemów żywieniowych dorastającej dziewczyny. To pamiętnik wrażliwca, który na swój sposób walczy z konwencjami i zastaną rzeczywistością, w której szkoła równa jest arenie walk o to, kto lepszy, ładniejszy i bardziej popularny, a równouprawnienie to wyłącznie czcze hasło. To także powieść rozwojowa, psychologiczna i poetycka zarazem. Napisana pięknym językiem, z jednej strony wciąga, z drugiej – każe się zatrzymać i zastanowić nad refleksjami piętnastoletniej Julii. Co najważniejsze: sprawdza się przy wielokrotnej lekturze. Wśród fińskich blogerów książka wzbudziła dyskusję na temat jej ewentualnego wpływu na postrzeganie własnego ciała. Kilka użytkowniczek przyznało, że czytając tę powieść

Päivi Franzon, Sari Airola, "Buty smutku"

Obraz
Poruszyłam już temat śmierci w literaturze dzieciecej (patrz wpis grudniowy z 2014 roku). Pisałam też o książce Päivi Franzon i Sari Airoli (sierpień 2015). Dziś jednak muszę choć w kilku słowach przedstawić ”Buty smutku” tych samych autorek. Znów, jak przy okazji ”Dziewczynki wędrownej” , staję bezradna wobec wspaniałości ilustracji. Brakuje mi wykształcenia, warsztatu i słów, by wyrazić, jak bardzo są piękne, jak głęboko wnikają w czytelniczą wrażliwość. Pozostaje mi tylko wkleić zdjęcie okładki: Głównym bohaterem książki jest Eemi. Nie wiemy, ile ma lat, może pięć? W każdym razie w decydującej chwili okaże się dojrzalszy od własnych rodziców. Znamy za to wiek jego babci: babcia ma już 80 lat, zmarszczki, które zmieniają miejsce, kiedy się uśmiecha i kok, który się rozpuszcza, kiedy razem z Eemim bujają się na huśtawce. Razem robią też inne rzeczy: chodzą na przykład na ryby,bo to zajęcie akurat dla tych, którzy mają dużo czasu. Wspólny czas jednak nagle się  kończy