Elina Hirvonen, Zimowe czary księżniczki Czupurnej
Zimowe czary na
początku lata? Właściwie czemu nie? Kto powiedział, żeby lato zawsze świętować
w czerwcu, a Boże Narodzenie w grudniu? I czy książki nie są właśnie po to, by
w razie potrzeby przenieść się z końcówki listopada w sam środek wakacji albo ze
szkolnej ławki do Narnii lub Nangijali? Z centrum Warszawy do niepozornej szwedzkiej
wioski, z nudnego małego miasteczka do środka szalonej dżungli…
Zresztą nie tylko zawartość biblioteczki może służyć takim
podróżom. Wie o tym tytułowa bohaterka drugiej z kolei dla dzieci książki autorstwa
Eliny Hirvonen (znanej w Polsce dzięki powieści „Przypomnij sobie”, którą miałam
przyjemność tłumaczyć przed laty dla wydawnictwa W.A.B.).
Księżniczka
Czupurna posiada mianowicie absolutnie niezwykłą skrzynię skarbów, a w niej
jedyny w swoim rodzaju zestaw czarodziejski: imponującą kolekcję koron, korale
oraz pierścienie. Funkcje koron wiążą się ściśle z ich kolorami: kiedy księżniczkę
najdzie ochota na wielką podróż, musi założyć na głowę różową, zwaną Koroną Wielkich
Przygód. Z kolei ta w kolorze złotym to Korona Ważnych Myśli. Warto jej użyć,
kiedy trzeba rozwiązać jakiś wielki problem. Na smutki pomaga żółta, zwana
Koroną Wesołych Myśli, a w bezsenne wieczory przydaje się Korona Spokojnych Snów,
która ma kolor srebrny. Na smutki pomagają też białe korale, te warto założyć
wówczas, kiedy chce się płakać, ale w żadnym wypadku nie można tego zrobić.
Szczególnie ważny
jest trochę za duży pierścień, który księżniczka Czupurna otrzymała w prezencie
od swej prapracioci, bo z pierścieniem na palcu można się przenieść do miejsca,
o którym się bardzo intensywnie myśli. Czegóż więcej można chcieć do szczęścia?
Księżniczka
Czupurna właściwie niespecjalnie tych wszystkich czarów potrzebuje, ale jej mama
na pewno. Bo mama nienawidzi zimy – przynajmniej czasami. Bo puszczają jej
nerwy, kiedy młodsze dziecko zrobi kupę, gdy tylko uda je się ubrać we
wszystkie zimowe warstwy, a starsze – czyli Czupurna właśnie – guzdrze się,
marudzi i na jazdę sankami zakłada suknię oraz skrzydełka. Mama nie rozumie, że
czasami potrzebna jest supermoc, a skrzydełka można równie dobrze przypiąć do
kombinezonu. Nie rozumie, że ważnych spraw nie można odkładać tylko dlatego, że
trzeba iść spać albo wyjść na dwór. Na szczęście rzadko tak bardzo marszczy
czoło, że pojawia jej się zmarszczka między oczami. Często jest całkiem fajna, tańczy
i rysuje wróżki.
W tej książeczce
splatają się zwykłość i niezwykłość. Czary powstałe dzięki specjalnym gadżetom,
ale też – przede wszystkim – dzięki empatii.
Niesamowita jest skala emocji, którą autorki – i pisarka, i ilustratorka –
pomieściły na tak skromnej przestrzeni (niespełna 40 stron), od frustracji do
szczęścia, poprzez strach, zaskoczenie, niepewność… I mali, i duzi mają prawo
do bycia nie w sosie, i jedni, i drudzy mogą czarować sobie nawzajem
rzeczywistość. Która czasem skrzeczy, ale częściej – skrzy. Blaskiem najprawdziwszej
miłości.
I pewnie mogłabym
na tym zakończyć, świadoma, że ostatnie zdanie jest Wielce Patetyczne, ale
muszę przecież napisać, że i przy tej książce trzeba się uśmiechnąć albo i w
głos zaśmiać przy co niektórych kwestiach wypowiadanych przez Czupurną (cała
opowiastka jest przeprowadzona w formie narracji pierwszoosobowej).
Humorystyczne są też ilustracje Mervi Lindman, której kreskę polscy czytelnicy
kojarzą dzięki świetnej serii o Siri autorstwa Tiiny Nopoli (tej samej, która ze
swoją siostrą Sinikką napisała m.in. serię o Rysiu/Krzysiu Raperze). Lindman stworzyła
też okładki do cyklu o Elli wielokrotnie na tym blogu przywoływanego Tima
Parveli, ale też sama napisała m.in. książeczki o Memmuli, które zostały
przetłumaczone nawet na arabski. O nich też będę musiała kiedyś napisać!
Na zakończenie tylko jeden konieczny dopisek: nie wiem, jak Elina Hirvonen tego dokonała, ale napisała książkę o księżniczce, po którą z radością sięgną również ci, którzy NIE CIERPIĄ książek o księżniczkach. I, co więcej, po jednej lekturze będą mieli ochotę na drugą. I trzecią. I czwartą...
Tytuł oryginału: Prinsessa Rämäpään talvitaika
Ilustracje: Mervi Lindman
Wyd. Tammi, 2017. Obj. 38 s.
Komentarze
Prześlij komentarz